Teatr Starego Aktora

Zuzia (celowo zmieniam imię) jest świetną aktorką. Znamy się od wielu lat. Pracowaliśmy po obu kilku stronach rampy, w moim przypadku - głównie radiowej, słuchowiskowej. Ale kiedy zaproponowałem tę nazwę na spotkaniu związkowym - dostrzegłem niezauważany wręcz błysk w Jej oku... Ale nie jestem pewny - ognia czy pioruna.

Marek Koszur
Autor Marek Koszur
4 min lektury
Teatr Starego Aktora

Odwaga. Chyba tak powinienem rzecz nazwać. Bo nie brak warsztatu, niedostatek talentu, trema… No, tu może przesadziłem. Ale odwaga jest wręcz niezbędna, by zawód aktora scharakteryzować najkrócej. Odwaga nieustannego zmagania się z sobą samym, we wcieleniach tak odmiennych od osobowości i natury samego aktor…. Hm… NIe. Brnę w jakąś ślepą uliczkę.

Czy aktor prawdziwy jest… sobą?

  • Tak, jestem łobuz i arlekin jednocześnie.
  • A ja – marzycielka i flegmatyczka.
  • Co tam oni. Ja jestem wszechstronny razem i osobno do tego stopnia, że buty potrafię wcisnąć na stopy dokładnie w drugą stronę. A widzi pan?
  • Ktoś to widział?
  • Pan żartuje. Od razu zmałpowaliby moją niezwykłość.

Aktor to jest dzikość nieobjawiona.

Chwytliwe i zaskakujące stwierdzenie. Moje… Tak jak ich znam, tak o nich piszę. Zazwyczaj udają niewiniątka, takie ciamajdy i mówią o sobie: aktor gra tak, jak reżyser mu każe. Nakieruje, zasugeruje, zażąda.

A ja wiem, że on, tam w środku sam aż się wyrywa spod wszelkiej kontroli. Tu, na zewnątrz, pośród nas – gra, tam, w środku szaleje i tworzy.

I tę sferę, w pewnym momencie życia mógłby, powinien a nawet bardzo chciałby innym pokazać. Bez reżysera lub co najwyżej w roki przyzwoitki – chce pokazać, jaki potwór w nim siedzi.

Ciekawe, prawda?

Czy uwierzą Państwo, że w Szczecinie są na teatralnych etatach aktorzy, którzy przez kilka lat nie wychodzili na scenę? Nie było dla nich ról, nie było reżyserów, którzy wykorzystaliby potencjał tych ludzi.

Więc niech sami się za siebie wezmą i staną przed publicznością. Własnym sumptem, a ten bazuje na czasie, którego mają dość i wysiłku, którego mają niewyczerpywalne zapasy. Niech wyjdą na scenę. Jakąkolwiek by ona nie była. Skrzynka, paleta, kanapa, dwa krzesła. W świetlicy lub w holu biurowca… Sztuka i akt tworzenia odkleja się od rzeczywistości, autonomizuje aktora oraz publiczność tworząc z nich – mikrokosmos.

Cudowne są te sytuacje na lotniskach i dworcach na świecie, w których ustawiono fortepiany lub pianina. Co jakąś chwilę siada do nich podróżny i zaczyna grać. Inni wstrzymują oddech, filmują i robią zdjęcia. Dzieciaki są zafascynowane, panienki płoną i ślą feromony, staruszkowie odzyskują wigor. To jest kuźnia sztuki. To jest sztuka budzenia ludzi. Wciągania ich do teatru życia.

Czy to tak trudno zrozumieć?

Zaproponowałem kilku znajomym aktorom, aby stworzyli swój Teatr Starego Aktora.

Starzy… To słowo razi, zniechęca, wręcz oburza. Ale kogo? Człowieka próżnego i bezrefleksyjnego.

Stary jesteś. I choćbyś nie wiem co czynił – stary jesteś.

Zaakcentuj więc, że przede wszystkim doświadczony jesteś… O, już lepiej. Znasz się na tym. Kiwasz głową, potwierdzasz. No – już cel widać, jest prawie dobrze. Stary, a więc dobry, nie byle jaki, żaden młokos tylko fachman – rozumiesz – wyga i cwaniak, szpec i majster w swoim fachu. Co, nie dasz rady? Garderoba za mała? Charakteryzatorki brak? Nie żartuj.

Wyjdź na scenę na golasa i zagraj tak, żeby nagości twej nikt nie zauważył.

KATEGORIE:
Proszę udostępnić ten artykuł
Proszę wyrazić swoją opinię

Proszę wyrazić swoją opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *