Badanie Mórz Ciemnej Strony Księżyca

Marek Koszur
Autor Marek Koszur
8 min lektury
Pierwszy polski żaglowiec szkolny "Lwów"

Zaraz, chwileczkę, moment, nie tak szybko,! Tylko tramwaj i to tylko ten, zwany pożądaniem – ma prawo pędzić z szybkością dorównującą naszym afektom! Uczuciom do statków żaglowych, szkolnych i naukowych laboratoriów pływających.

Tak, odnoszę się do ostatnich doniesień na temat rządowych decyzji, już w maju anonsowanym na Kongresie Morskim w Szczecinie przez samego Premiera.

Na statku naukowo-badawczym 90% załogi to będą studenci, którzy dopiero się uczą naukowego abecadła. Czyli: jakby na sali operacyjnej był jeden chirurg, a reszta to studenci, z których każdy ma po dwa lancety w dłoni. Nie inaczej będzie na najnowocześniejszym w Polsce statku naukowo-badawczym?

Naukowi analfabeci będą zgłębiali niezgłębione jeszcze tajemnice oceanu.

Coś takiego jest możliwe tylko w Polsce. Scenariusze kabaretowe wprost sypią się z rękawa.

Przekaz polityczny z tego tygodnia jest taki: gospodarka Polski rośnie wprost proporcjonalnie do zadłużenia kraju. A że gospodarka kwitnie, to i dług, jak arbuz nam obrodził.

Zatem – miliard na żaglowiec i statek badawczy, to kwota dla ogólnego długu mniejsza niż muszelka.

Szczecińska szkoła kiedyś morska podaje: „Navigator XXI” z 1996-97 roku „został zbudowany w Gdańskiej Stoczni Remontowej ze składek darczyńców”. Ile pięniędzy zebrano? Nie wiem, ale dość, żeby jednostka pływała.

„ze składek darczyńców”!!!!

Sprawdziłem koszt trzech ostatnio zbudowanych statków żaglowych. Dane są szacunkowe, oparte o ogólne kursy walut. Koszt jednostki nie przekracza 280 mln PLN. Dwa z nich – uwaga – wyszły spod polskiej ręki. Pływają pod banderą Algierii, Indonezji i Wietnamu.

Zatem Vivat Szczecin! Za cenę ponad dwóch żaglowców będziemy mieli mały statek badawczy, ale jaki „naukowy”.

Ciekawy jestem, czy w dokumencie uzasadniającym wydanie takiej kwoty podano dotychczasowe sukcesy szczecińskich studentów na starym „Navigatorze”, co upoważniło wnioskodawców na wydanie „perskiej” kwoty na nowy bączek naukowy. Morza Ciemnej Strony Księżyca będziemy za takie pieniądze badali?

Internet aż dudni od ujęć i koloraturowych przemówień ministra i rektora. Operetka morska na najwyższym rozśpiewaniu. W końcu chór Politechniki Morskiej stawia wymagania decydentom. A ci wyzwanie podejmują. I tylko wstyd bezskutecznie oczy przesłania, bo nie znajduję żadnych argumentów i przesłanek, że poniesiony koszt na starego „Nawigatora” się zwrócił.

Co by się stało, gdybyśmy tych wszystkich dotychczasowych i przyszłych badań nie przeprowadzili? Tak, prowokuję. Bo widzę, jak zdjęcie formatu legitymacji szkolnej oprawiamy w ramę „Panoramy Racławickiej”.

Ponawiam – proszę o wykaz prac naukowych, badawczych, habilitacyjnych, a zarazem listę tytułów publikacji o znaczeniu międzynarodowym, jakie powstały w oparciu o starego „Navigatora”. Może ucho u śledzia odkryliśmy, albo jakiś Rów Mariański na Bałtyku odkryliśmy?

Kpię. To oczywiste. Bo listę publikacji – oczywiście – znalazłem, opis wkładu w naukę o morzu także i… nie zatonąłem.

Czy zarobiliśmy coś na udostępnieniu wyników (bo tak opisuje się wkład nauki szczecińskiej w dzieło badania przede wszystkim hałasów podwodnych) – nie wiem.

Z raportów uczelni wynika, że rzeczywiście badaliśmy dno, głębokość Bałtyku, co miało znaczenie dla dokumentacji hydrograficznej. Badaliśmy hałas podwodny, wywoływany śrubami statków, a także inwentaryzowaliśmy wraki (wespół z gdańskim a nie szczecińskim Muzeum). Szkoła pokazuje publikacje, ale… przy żadnej z nich nie ma podkreślenia, że opracowania te były niezbędne, fundamentalne, pionierskie. A nawet jeśli były odkrywcze, to czy te rewelacje wpłynęły na podniesienie efektywności żeglugi? Wyniki badań – jak wspomniałem – „udostępniano społeczności morskiej”. Ot, taki prezent. Czy któreś z badań zlecono nam ,ponieważ tylko my byliśmy w stanie je przeprowadzić?

Z porównania zakresu i efektów badań skandynawskich, polskich i rosyjskich – wynika, że my mamy statek-laboratorium, ale to Północ ma większy rynek i ścieżki certyfikacji/komercjalizacji wyników badań.

W badaniach hałasu podwodnego – Polska (Nawigator XXI) jest konkurencyjna w wąskiej, ale kluczowej niszy pełnoskalowych kampanii URN (dane referencyjne akceptowane przez ITTC – czyli Specialist Committee on Hydrodynamic Noise). To zdanie pochodzi ze źródeł polskich. Czyli – tak my siebie i nasze prace oceniamy. Nie znalazłem opinii autorstwa innych nacji na temat naszych osiągnięć. To znaczy, ze albo źle szukałem, albo nie natrafiłem na takie opinie lub też rzeczywiście – brak podobnych ocen. Pewne jest jedynie to, ze samochwalstwo to nasza cecha narodowa.

Skandynawia ma szerszy ekosystem laboratoriów i ciągłe programy (tunel + CFD (Computational Fluid Dynamics, po polsku najczęściej obliczeniowa mechanika płynów) + walidacja), więc „przerób” projektów i zakres tematyczny mają większy. Rosjanie mają duże tunele i szkołę modelową, ale rzadziej udostępniają pełnoskalowe benchmarki dla społeczności międzynarodowej.

To tylko wycinek, by nie powiedzieć – wycineczek sfery badawczej na Bałtyku, na którym to odcinku jesteśmy „olbrzymem”, ale o krótkich rączkach.

Prześmiewam? Nie, ośmieszam. Bo zatraciliśmy elementarną skromność, pokorę w ocenie naszego wkładu w badania morskie.

Portkują nas Estończycy, Litwini, Szwedzi – wszyscy. Także Rosjanie. A może nawet przede wszystkim oni?

W żadnym nadbałtyckim programie badawczym nie jesteśmy liderem.

I pytanie najważniejsze – bałtycka flota statków naukowo-badawczych.

Według pobieżnego przeglądu wymieniam największe:

Niemcy:

** RV Atair – statek badawczy / hydrograficzny eksploatowany przez niemiecką agencję BSH (Federal Maritime and Hydrographic Agency)

** RV ALKOR, RV LITTORINA, RV Elisabeth Mann Borgese – statki badawcze, których armatorami są niemieckie GEOMAR i IOW)

** RV Maria S. Merian – to statek prowadzący m.in. badania głębinowe i morskie).

Finlandia:

** Aranda (1989) – lodołamacz / statek badawczy, użytkowany przez fiński Instytut Środowiska (Finnish Environment Institute), działa również w warunkach lodowych.

Dania:

** RV Aurora – duński statek badawczy obsługujący obszary Morza Bałtyckiego i Morza Północnego, akademicki statek uniwersytecki.

„Nawigator XXI” jest jednostką solidną i relatywnie dużą jak na warunki polskie, ale w porównaniu z największymi statkami badawczymi w regionie ma ograniczenia zasięgu, wyposażenia i możliwości, szczególnie w badaniach głębokich czy dalekomorskich.

Czy w krajach nadbałtyckich równie – powtórzę – operetkowo fetuje się decyzję o budowie nowej jednostki? Dlaczego nasi protagoniści nie staną twardo na ziemi ,by mówić „słono” o sprawach morskich?

To jest pytanie do specjalistów od deficytu w ludzkiej psychice.


I tak, niewinnny wpis u schyłku dnia na stronę FB – zamienił się w kolejny „garb” morski, jaki rośnie nam na plecach. Ale człowiek, a szczególnie Polak jest tak skonstruowany, że oczy ma nad brzuchem i patrzy tylko przed siebie. Co ma za sobą? A kto by się tym zajmował?

Screenshot

P.S. jedno z wielu zdjęć i filmików na powyższy temat statku badawczego. Ile czasu ci liderzy poświęcają na takie stand upy? Cytuję:

„Nowa jednostka będzie najnowocześniejszym laboratorium pływającym, jakie kiedykolwiek powstało w Polsce. Będzie służyła zarówno studentom, jak i naukowcom, którzy będą mogli wprowadzić badania na wszystkich oceanach świata”.

Dr. Hab. inż.kpt.ż.w. Wojciech Ślączka, Prof.PM. I rektor.

Swoją drogą, warto przyjrzeć się tytułomanii. Jak wiele nauki, jak mało człowieka. Abstrahując od tematu – zacząłem wypisywać godności generałów, arcybiskupów… Jak wiele nauki, a jak mało człowieka…

Analizę językową i merytoryczna pozostawiam Czytelnikom, szczególnie tym znad „wszystkich oceanów świata”.

Proszę udostępnić ten artykuł