Ten tekst z najnowszego numeru TVSiódemki – jak dotąd – wywołuje największe reperkusje.
Oberwało mi się z jego powodu tyleż komplementów, co ocen negatywnych.
O dziwo – w obu przypadkach wszystkie uwagi były jednobrzmiące: za słabo.
Za słabo – co?
Krytyka.
Żałuję, że nigdzie i nigdy na świecie nie powstał uniwersytet, a przynajmniej katedra krytyki.
Nie potrafimy jej wykorzystać, tak jak opacznie ją rozumiemy.
Z niezrozumiałego dla mnie powodu uznano, że krytyka jest czymś nagannym.
Wobec tego, który ją wygłasza, a nie tego, którego dotyczy.
W istocie jednak – nikt nie zajmuje się istotą krytyki.
Przykład pierwszy z brzegu.
Skandaliczny i wołający o przynajmniej moralną chłostę.
Wiele uwagi poświęciłem nierozumnemu posunięciu Urzędu Marszałkowskiego, który zakończył finansowanie jedynego w Polsce, z dwudziestoletnią tradycją, Festiwalu Polskiej Muzyki Współczesnej Sacrum Non Profanum.
Dlaczego?
Powodów jest wiele, a każdy kompromituje stronę współfinansującą.
Strata dla środowiska, dewaluacja dobrej marki miasta i regionu w świecie – niepowetowana katastrofa intelektualna.
Tak, dowód ciemnogrodu.
Zwyciężył „malizm” decydentów.
Obiecywali, przyrzekali, zapewniali, ale palcem nie kiwnęli.
Nic lepszego, większego, nie mniej wartościowego – nie zaproponowali. Killerzy!
Pomijam, że żaden z nich nie ma zielonego pojęcia, a tym bardziej szacunku dla tej sfery życia.
Dowiedli, iż popierają tylko to, co lubią.
Jak inżynier Mamoń.
Czy wytknięcie tego typu nagannego działania jest krytyką?
Nie.
Jest zwykłą i słuszną połajanką.
Bo krytyka w znaczeniu podstawowym oznacza ocenę, analizę, osąd. Ale dzieła, wydarzenia, aktu.
Tu aż się prosi, aby w centralnym punkcie miasta nie nowy teatr, a pręgierz ustawić.
W Willi Lentza rodzą się nowe idee.
Jedną z nich jest Festiwal VOICEandVILLAS.
Czuję i przewiduję – to może być TO!
Rodzi się klimat do promocji młodych śpiewaków operowych.
Inicjatywa godna najdroższego poparcia.
Pani profesor Katarzyna Dondalska, którą świat uznaje za swoją obywatelkę, tu – w Szczecinie – jest traktowana w sposób adekwatny do wrażliwości decydentów.
Rodzi się kolejny „willowy” festiwal – saksofonowy.
Zarówno wykonawczy, jak i kompozytorski.
Profesor Dariusz Samól kreuje formułę, która przyciąga muzyków od Chin po Portugalię.
Takim przedsięwzięciom potrzebna jest KRYTYKA.
W każdej postaci:
- pozytywna (uznanie, pochwała),
- negatywna (wytykanie błędów),
- mieszana (pochwała + uwagi).
Jej cel – a tych jest wiele – to przede wszystkim ochrona dobra wspólnego i poprawa jakości działania.
W zdrowym wydaniu krytyka jest oznaką:
sprawczości, troski o efekt, kompetencji, dojrzałości intelektualnej, odwagi cywilnej.
Przede wszystkim zaś odwagi w uznaniu, że ktoś robi coś dobrego, wartościowego, cennego dla nas wszystkich, choć wielu z tej grupy może przedmiotu działania nie uznawać za sobie bliski (np. muzyka klasyczna).
I tu wracam do początku.
W powyższym rozumieniu krytyki – ta nie ma zastosowania wobec oceny postępowania decydentów.
Bo ci nie robią nic dobrego.
Psują.
Niweczą.
Likwidują.
Bo się boją mieć odwagę, by poznać to, co nowe; by starać się zrozumieć, a może nawet poczuć i polubić to, co dla innych stanowi wysoką wartość.
Przypomnę dwa zapomniane już porzekadła:
Krytyka jest jak lekarstwo: ma działać, a nie smakować.
Kto boi się krytyki, ten boi się prawdy.
Wypadałoby felieton zamknąć myślą otwartą…
Jako populacja szalenie religijna, pobożna i bogobojna nie zauważyliśmy, że Bóg już dawno nas opuścił.
Tkwimy w pustej katedrze ignorancji, głupoty, uproszczeń i populizmu.
Banał uznajemy za dzieło sztuki, a komunał za mądrość filozoficzną.
Dlaczego?
Dlatego, że – jak Kain brata – tak my zabiliśmy krytykę.

