Banerowy biznes

Najmniej widać to, na co patrzymy. Banery i wielkoformatowe reklamy. Gdyby wszystkie z nich, wyeksponowane w Szczecinie połączyć w jeden arkusz, ten miałby ładnych parę kilometrów kwadratowych. Moglibyśmy nim zadaszyć cały Szczecin.

Marek Koszur
Autor Marek Koszur
8 min lektury
Review Overview

Większej siły nad moc pieniądza nie znam. Chociaż… Wyobraźmy sobie, że oprócz setek, dwusetek i pięćsetek wprowadzamy do obiegu – jeden baner reklamowy.

Ile kosztuje nośnik wielkoformatowej reklamy? Taki na nabrzeżu pod Hakenterasse? Albo na trasie wlotowej do miasta? Powierzchnia 12 m.kw. Z. montażem? Dla prostego rachunku – 10 tysięcy złotych. Ale jak robić kampanię reklamową z jednym banerem? Pierwszy etap kampanii: 10 banerów o powierzchni 12 m.kw. Do tego – nokautujących pięć mamutów po 36 m.kw. Reklama wisi przez miesiąc. Po upływie dwóch miesięcy – dawka przypominająca: 5 x 16 m.kw oraz 3 x 36 m.kw. Ścisłe centrum – ronda, skrzyżowania tras komunikacyjnych, miejsca, gdzie autobusy i tramwaje zazwyczaj zatrzymują się na światłach i tkwią tam kilkadziesiąt sekund. Wypełnione po brzegi ludźmi wpatrzonymi w te reklamy. Sponsorów tych reklam. Bo przecież koszt reklamy wliczony jest w ceny produktów, które ci ludzie kupują. Krezusi!

Zastaw się, a postaw się.
To nasze narodowe hasło reklamowe.

TVSiódemka
Zatrzymujesz się na światłach, a tu – gość – wiszący na parkanie, pakuje ci się w twoje życie.

Setki, tysiące przykładów.

Nikt nie mierzy skuteczności reklamy. Oczywiście ma ona swoją moc. Każdy patrzy na minę zleceniodawcy. Na policzki małżonki zleceniodawcy, na zadarty nosek córeczki zleceniodawcy. Tak wyglądały grzeszne początki tej niewinnej przygody z marketingiem. Tak je zapamiętałem. Jeśli handlowcowi powodzić się zaczynało lepiej, to znaczy, ż≤e reklama była skuteczna.

Dziś nie zmieniło się w tej materii nic a wręcz więcej, jakkolwiek idiotycznie to zdanie brzmi, się zagmatwało.

Proszę mi wyjaśnić – komu się opłaca utrzymywanie XXX nośników reklamy, na których jakaś nowa treść pojawia się raz, dwa razy w roku. Po kilku dniach, po pierwszym deszczu, dwóch dniach upału, trzydniowych przymrozkach – ta reklama przypomina wycior kuchenny. Ale kampania trwa. Jedzie biznesmen mercusiem i patrzy na konterfekty modelek, wiertarek, szwagierki z teściem przy kominku, wnucząt w kojcu z pieskami. I liczy wpływy do kasy. Towar już sprzedał, a reklama wisi. Ludzie już mają dość atrakcyjnego towaru, ale reklama wisi.

I nagle, któregoś dnia, po roku od wyborów parlamentarnych – coś nagle się zmienia.

Proszę o przeprowadzenie kampanii auto reklamowej pod hasłem: stop z bezsensowną reklama, taką jak ta. Wisi już trzeci miesiąc i pewnie będzie na czterech takich gigantach straszyła nas do następnej kampanii wyborczej. Zdemontujmy te nośniki.

Politycy są największymi idiotami, przepraszam – idolami reklamowymi. Boże, co ja piszę! IDOLAMI! Bohaterami, czempionami i gwiazdami! Upudrowani najprostszym fotoszopem, gładcy i diamentowo zębni.

Pani poseł… Uśmiechnięta, radosna, wycięta jakby ze zdjęcia przedszkolnego, zrobionego na łączce, pośród dmuchawców – od roku wisi na skrzyżowaniu, w dzielnicy, która jest jej okręgiem wyborczym. Przejeżdża przez to skrzyżowanie codziennie? O, o już się pan sili na złośliwości. Pan przejeżdżałby kilka razy dziennie, gdyby tam pana właśnie powieszono.

Pani Radna, rzeczywiście bywa na tym skrzyżowaniu, uśmiechnie się, pozdrowi kierowców z aut stojących obok – jak i ona (cóż za niesprawiedliwość, inni mogą i powinni stać, ale wybranka ludu nie może tak marnować czasu). W ten sposób dodatkowo umacnia swoją pozycję polityczną.

  • A wiesz, kogo dziś trafiłem na światłach? No, tę (xxx) z plakatu, wiesz… Nie, tę drugą, co (xxx)… ,
Wariant uniwersalnej reklamy – dowód, że makijaż wytrzyma rok z okładem w skrajnie skrzyżowaniowych warunkach

Przed wyborami, jak przed korridą.

Które miejsce masz na liście, to te banery ci się należą. Możesz inne dokupić z własnych środków.

I tu mamy do czynienia z największym szalbierstwem uzasadnionym. Agencje doją zleceniodawców zapewniając, ze reklama to podstawa. Ale nie dodają, że to podstawa ich zarobków. Nikt nie potrafi zmierzyć, o ile głosów więcej zdobył kandydat, ponieważ zlecił reklamę. Gdyby jej nie wykupił, wmówiono by szarakowi, że przegrał z chytrości i braku rozumienia mechanizmów marketingowych.

Kto, ile i dlaczego?

Na reklamie zarabiają agencje i miasto. Bo wydaje zezwolenie na ustawienie nośników reklamy. Najwięcej tracą adresaci reklam, którym te płachty przesłaniają nam świat. Proponują w miejsce krajobrazu czy walorów architektonicznych – festiwal próżności i bohaterów reklam.

A ci bohaterowie są tak zakręceni, ŻE wieszać się będą wszędzie, gdzie popadnie, jeden na drugim, na śmietniku i za rogiem, na płocie i na balkonie, którego nikt nie obserwuje.

Zgłaszam pomysł – znajdźmy za miastem, na prawdziwym zadupiu, a nawet wydzierżawmy politycznym karierowiczom – kawałek przestrzeni i zorganizujmy im tam REKLAMOWY DISNEYLAND!

Obudujmy go agencjami, grillami, lodziarniami i garkuchniami, wraz ze sceną i mikrofonami, aby każdy mógł wkroczyć w magiczny świat reklamy.

Wyprowadźmy ten koszmar z miasta, który kompletnie nie działa na nas, ludzi niezainteresowanych sprzedażą dub smalonych, obietnic niespełnianych. Pamiętam, jeden kandydat, stał przy drodze w Mierzynie i mówił: ja wiem, jak te sprawę załatwić, tylko wybierzcie mnie. Tę czyli jaką? Prosił, dostał i czy załatwił?

Pamięć
Jeden na drugim, a między nimi – o, wciórności! – krata? Byle gdzie, byle wisieć!

Sugeruje poniższy wątek jako następny aspekt tego tematu:

I następny wątek:

Jak oni mogą tak żyć?

Wystarczy przekroczyć granicę w Lubieszynie. Las, zakręt, dolinka, wyżynka, kotlinka i łąka. I jest – za przejazdem kolejowym – pierwsze miasteczko ze sklepami. I.. I są! Są reklamy! Na słupach oświetlenia ulicznego, prawie pod chmurami, małe prostokąciki. Jest ich… 22, 23, 25? Na odcinku 3,5 kilometra? Kto się reklamuje? Nasza galeria handlowa i sprzedawca okien. Do towarzystwa – miejscowa restauracja.

Zdjęcie z Löcknitz

Jak ci ludzie, Niemcy, jak oni mogą żyć bez reklam? Przecież ich ominęła cywilizacja! Nie orientują się, nie czują szwungu, który z reklamy nas wszystkich wzmacnia.

Z kolei, jadąc od strony niemieckiej, na granicy Lubieszyna i Dołuj przez rok widzieliśmy dwa gigantyczne plakaty jak w nagłówku tego artykułu. Teraz na tych nośnikach, od ponad dwóch miesięcy wiszą zapchajdziury nijakie, ponure i bure, które jak karoseria gwoździem – tak one rysują naszą świadomość bezsensowności tych elementów, zasłaniających nam zieleń, niebo, naturalny krajobraz.

W takich okolicznościach rodziŁ się przyszły (być może) prezydent Polski. odpadł ze względu na tak profesjonalną kampanię reklamową?

Proszę, pokażmy kolejne aspekty sprawy, zbierajmy argumenty do obywatelskiego pozwu w sprawie ograniczania naszej wolności do obcowania ze światem.

Review Overview
Proszę udostępnić ten artykuł
Proszę wyrazić swoją opinię

Proszę wyrazić swoją opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *