Mówią – złość urodzie szkodzi.
Ale nie mojej.
Jest niewzruszona i wręcz wzorcowa.
Dlaczego? Bo gniew ją kształtuje.
Mówią – stary jesteś, przygarnij sobie kota ani ty jemu, ani on tobie zrzędzić i wymądrzać się nie będziecie. Spójrz w kalendarz. Twoje wojny już dawno się przetoczyły.
Nie.
Dopiero się zaczynają.
I tylko jedno mnie zastanawia: co sprawia, że od tylu lat (1989) jesteśmy ślepi, głusi, leniwi, nie skorzy do upomnienia się o Racje?
W żadnej mierze nie idzie mi o polityczność, a rzetelność i uczciwość. Tyle wart dla mnie pac z lewej co pałac z prawej, jeśli obaj słowo, a za zakrętem do rowu je wrzucają i wziąwszy się za ręce – korzystają, w lukier i migdały się obtaczają.
Oto trzeci numer miesięcznika TVSiódemka.
Mam przekonanie, że każdy kolejny będzie jeszcze bardziej wyrazisty i bezpośredni w ukazywaniu tej zmurszałej sfery kolesiostwa i kumplostwa, pozornych kompetencji.
Dziś, niejaki „XXX” z biura prasowego marszałka, po chyba trzech tygodniach, odpowiedział na moje pytanie, kto zdecydował o wyborze dyrektora Opery na kolejną jego Metropolitalno-LaScalową kadencję).
I już taki niepodpisany, krótki mail – zamieni się w wielostronicowe nicowanie mizerii niekompetencji. Temat dla TVSiódemki.
Swoją drogą, nawet najbardziej plugawe donosy, oszczerstwa, podłe insynuacje zawsze były… podpisywane. A to Życzliwy, a to Sprawiedliwy, a to Wk..ony, albo towarzysz ks. Kanonik. A dziś, w tak dostojnych (w ich mniemaniu) urzędach, w tym przepychu z paździerza – dziennikarz, podpisujący się imieniem i nazwiskiem, doświadczeniem i dorobkiem, otrzymuje odpowiedź od jaśnie marszałkowskiego Nikogo.
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że mogą. Że lekceważą osobę, która się z pytaniem zgłasza. Nie dla własnej fanaberii to pytanie formułuje, ale w zgodzie z powinnością dziennikarską i prawem prasowym.
Praktyka niespotykana w także w komunie. Tam nawet przesłuchujący cię oficer miał dwa nazwiska, to tajne – bardziej mu się podobało, a na tobie robiło wrażenie). Kapitan Świerk, porucznik Skręt, major Tracz). Cudne. A jakimi zygzakami się podpisywali.
Wczoraj, przy kawie, pewien wytrwany deskryptor-doktor-kolekcjoner rozszyfrował śledczemu-antykwariuszowi-ekspertowi nazwisko malarza, ba, dziewiętnastowiecznego, ku obotrójnej radości spijaczy kawy, już o tym pisałem, najlepiej w mieście smakującej).
Takich mamy specjalistów.
A forpoczciarz marszałka, głosiciel Dobrej Nowiny – się nie podpisuje. Powtórzę – bo może. Przykład idzie z góry. Nie, nie idzie mi o umiejętność pisania (w tym przypadku – braku tej umiejętności, czyli analfabetyzm) tylko LEKCEWAŻNE prasy, mediów, nas, nas wyrzyskich.
Prosiłem panią rzecznik Gabrielę Wiatr, zwracałem uwagę na ten brak elementarnej kindersztuby.
Bez efektu. (mam z tym sformułowanie pewien od lat problem – bo to chyba klaka z niemieckiego? Ohne Efekt? Kein Efekt?)
W trzecim numerze TVSiódemki – otwieram nowe przestrzenie naszej siermiężności kulturalnej. Nie, nie analfabetyzmu a lenistwa i ignorancji. Co tam, jakiś Szekspir, będzie nam mówił, jak przez żeglować mamy.
W spawie – autorytet jakże ważny – głos pana Andrzeja Seweryna. Nie zdradzam szczegółów – zapraszam do lektury.
We wspomnianym urzędzie – tak dla mnie informacja roku! – funkcjonuje
Wydział Organizacji i Rozwoju Zasobów Ludzkich Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego.
Proszę – powtórzę nazwę: Wydział Organizacji i Rozwoju Zasobów Ludzkich Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego.
Zasobów ludzkich jak… trzody chlewnej, drewna na opał, słoików z ogórkami… Przecież to ta sama intelektualna proweniencja stoi za takim nazewnictwem. W sklepiku przebieram: jajka ekologiczne, jajka z wolnego wybiegu, jajka z chowu ściółkowego. Ale takie jaja jak z chowu urzędowego to nawet strusia w osłupienie wprawić mogą.
Szanowna Pani Rzecznik, pani też jest tym zasobem? Proszę uprzednie o umożliwienie mi spotkania w sprawie idei i celów tego wydziału. No, z samym hodowcą. Ma się rozumieć.
Czy Państwo nie widzą, jaka śmieszność na swój temat nam serwują? Dziennikarzom.
Co prawda inna pani rzecznik w tym numerze odpowiadając na moje pytanie stwierdza – sześć lat nikomu ta sprawa nie przeszkadzała, a teraz pan się w niej czegoś dopatruje – to nie cytat a omówienie. Dokumentacja pełna w numerze kwietniowym.
Hitem najbliższych tygodni i roku będzie 80 rocznica polskiego Szczecina. Niektórzy mają kłopot z tym „polskim”. A po co to podkreślać, słyszę w telefonie. No, waśnie po to, żeby nikt nie miał wątpliwości jakie dzieło tworzyliśmy MY. Nie ktoś, oni, jacyś tam, tylko MY.
Ubiegły rok mieliśmy utkany rachitycznymi uroczystościami „KU CZCI i chwale” pewnego mieszkańca Szczecina. Bo czy Szczecinianina z metryki?
A ten rok, osiemdziesięciolecia polskiego Szczecina jest organizowany na łapu-capu!
Poszły pisma, iskrówki i telefony: dawajcie, dawajcie towarzysze spajom pieśń, urządzimy akademię, wystawę, przemarsz a nawet capstrzyk.
A tu, po cichutka za – czekam na dokładną informację – grube tysiące złotych, w bartnim Wrocławiu, upieczono nam – pod auspicjami naszych szczecińskich historyków – zakalec urodzinowy szczególnego smaku.
O nim piszę w TVSiódemce. Niestety, już zaczynam trzeci odcinek, a Państwo drugiego jeszcze nie znają – pierwszy przeczytają dziś.
Poza tym – mój Boże, mam mówić? Może przemilczę, zaczekam, sprawdzę? Ale nie mam co sprawdzać. Widzę na własne oczy! Jeden z bohaterów roku w naszym mieście i postać z tego numeru – dzięki pewnemu zdjęciu – które retuszowałem tuż przed czwartą rano, by zdążyć z materiałem do drukarni – dzięki temu właśnie ujęciu – ukazał nam nowy aspekt jego życia. Natychmiast, z autostrady zatelefonowałam do największej Ekspertki w sprawie.
– A wie Pan, to ciekawe, nigdy na ślad takiego aspektu życia pana D. nie natknęłam się w materiałach archiwalnych.
Szczecin i Stettin to miasto i mieszkańcy – tak jak piszę w otwierającym felietonie tacy sami, tylko trochę inni, jedni w takim samym stopniu od tych drugich, co drudzy od tych pierwszych.
Czy się to komuś podoba czy nie – jesteśmy stąd. Warto wiedzieć – skąd. Nasi polityczni i samorządowi liderzy nam w tym nie pomagają. Lansują siebie i – jaka mawiała niegdyś moja redakcyjna koleżanka – za substytut serduszka pana Jezusa nam się objawiają.
Czas na ateizm obywatelski.
Zapraszam do współpracy i współredagowania TVSiódemki.
Mamy miejsca więcej niż wszyscy inni, bo nie zapraszamy reklamodawców. Ale zawsze powitamy sprzymierzeńców.
Gratuluję Państwu trzeciego numeru TVSiódemki
EGZEMPLARZE DRUKOWANE, PAPIEROWE – wyślemy lub przekaże w poniedziałek.