Wiocha cembrowana?!

Kolejna dziedzina, która dowodzi, że nigdy nie będziemy dobrymi symfonikami i potęgą futbolową. Nie rozumiemy mechanizmów społecznych, kulturowych. Puszkę z wędzonymi szprotami próbujemy otwierać, dyskretnie pukając w blaszane denko: halo? jest tam kto? Można?

Marek Koszur
Autor Marek Koszur
5 min lektury
Review Overview

Bezsensowna. Bardziej zwariowana niż cały dadaizm. A do tego komiczna. Bo zestawienia imion sąsiadujących ze sobą ulic rozśmieszają, zazwyczaj na smutno. Same nazwy ulic są niepoważne, trywialne i po prostu – bezsensowne. Ale Szczecin to przecież stolica Marsa! Polityka nazywania ulic.

Odważmy się włączyć myślenie. To zaboli, ale nie zabije… Odważmy się pomyśleć, że opanujemy tę sferę zarządzania maistem. 

Posłużę się przykładem. Dlaczego ulica Konstantego Maciejewicza nie nazywa się ulicą kapitana żeglugi wielkiej, Konstantego Matyjewicza-Maciejewicza? Tak brzmi pełna godność kapitana, poprzedzona jego tytułem zawodowym. Przez wiele lat kapitan ukrywał pierwszy człon swojego nazwiska, bo „brzmiał niepolitycznie”. Kto z nas pozwoliłby sobie, aby jego nazwisko poddawać takim modyfikacjom? Tylko pełny zapis od razu informuje, że ulica nosi imię najsłynniejszego kapitana żaglowców szkolnych okresu międzywojennego, wychowawcy setek polskich oficerów marynarki handlowej. Twórcy szczecińskiej szkoły morskiej. 

  • Maciejewicz? A tak, wiem, to ten łysy jegomość z drugiego piętra.
  • Znam jednego Maciejewicza, u mojej ciotki był taki kowal, nazywał się .. a nie, pardon, to był Maciejowski
  • Nie, nie mam pojęcia, kto to był. A czy to ważne?

To prawdziwe odpowiedzi, jakie usłyszałem deszczową porą na skrzyżowaniu Maciejewicza z Ledóchowskiego. Kolejna wielka postać Polski morskiej i mieszkaniec Szczecina.

NIe interesuje mnie żadna odpowiedź urzędnika, który zdecydował, że ulica kolejnego szczecinianina ma być kadłubkowa, a nie pełna: kapitana żeglugi wielkiej Antoniego Ledóchowskiego, wychowawcy setek nawigatorów, jeszcze w latach Szkoły Morskiej w Tczewie w okresie dwudziestolecia międzywojennego. 

Dopisanie tytułu podnosi koszt tabliczki? Zapewne. Więc oszczędźmy na innej nazwie. Na przykład. ulica Papieża. A po co pisać, którego, jak numerowanego? Puka pan palcem w czoło? I słusznie. Dobrze, że w pańskie, bo to pan godzi się na takie harce urzędnika. 

Powszechnie uznaje się nowojorski system nazywania ulic za najlepszy na świecie. Wynika on z zaprojektowanej w 1811 roku tzw. grid plan – siatki prostokątnie krzyżujących się ulic. 

Internet

Równie funkcjonalnie postępują Japończycy. Zmusiła ich do tego gęstość zabudowy i zaludnienia, Używają systemu chome – czyli dzielenia miasta na sekcje. Babilończycy, Rzymianie i Chińczycy uporali się z tymi zagadnieniami przed tysiącami lat (Babilon, VI w. p.n.e.). Ulice nazywano zgodnie z ich funkcjonalnością: Północna, Szewska, Nadmorska.

W 1728 roku Antoine de Sartine, intendent policji w Paryżu, wprowadził regulamin nazywania ulic, nakazując spójność nazw. Określił wielkość i sposób rozmieszczania tabliczek. W Londynie, pod koniec XVII wieku ostatecznie wprowadzono funkcjonujący do dziś system oznaczeń adresowych. Reszta świata musiała czekać do 1984 roku, kiedy to ONZ opracował globalne wytyczne , bazując na sprawdzonych doświadczeniach wymienionych krajów i kultur. 

Brak logiki – to 90 procent zastrzeżeń wobec lokalnych systemów nazywania ulic.

A jak rzecz wyglądała w Republice Weimarskiej, czyli w Stettinie? Nie idealnie, ale nie beznadziejnie. Decydowały tradycje landowe. Te korzystały z doświadczeń i upodobań, a także zamiłowania np. do imion poetów. Berlin celował w tej dziedzinie. 

nazwa ulicy to nazwa własna, tak jak imię i nazwisko. Powinna być zachowana i kultywowana.

Mamy w Szczecinie ulicę Cichą. Mamy też Głośną. Jest ulica Krzyków i Melodyjna. Ta ostatnia sąsiaduje z Głęboką. Albo Muzyczna, która w sposób oczywisty krzyżuje się z Miodową. Ale nie mamy Skrzypcowej, Fortepianowej i Fletowej. Ano słowa o Orkiestrowej, Śpiewaków lub Tenorów. Nie ma też Ciężkiej i Lekkiej. Zapewne każdy poda wiele przykładów paradoksalnych zderzeń i skojarzeń.

Czy to w ogóle jest temat? Jakie znaczenie ma nazwa ulicy. Ważne, aby poczta dostarczyła korespondencję, a taksówkarz dowiózł nas do domu.

Otóż ważne jest logiczne myślenie o organizacji miejskiej. O szlifowaniu jego oglądu dokładnie tak, ja jubiler kształtuje pierścionek. Można Ciepłą krzyżować z Zawrotną i Łowczych dołączając do nich Żaków i Matecznik.

Czysta poezja! Kompromitacja.

No to – zapraszam, zbierzmy przykłady, ale nie ku uciesze i próżnej satysfakcji. Tylko w celu naprawy tego stanu rzeczy. Wszystko można zmienić. Udowodniliśmy to już wiele razy, ostatnio dekomunizując nasz miasto. No to teraz zadbajmy o jego logiczność.

Jak nazwać tę uliczkę?

Uliczkę znam w Barcelonie… O której ze
szczecińskich lub stettinskich moglibyśmy tak zaśpiewać? O żadnej, bo… no właśnie. I to jest pytanie zasadne.

Malkontent

Review Overview
Proszę udostępnić ten artykuł
Proszę wyrazić swoją opinię

Proszę wyrazić swoją opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *