Nie był też miastem, którego sceny, środowisko artystyczne odznaczyło się mistrzowskimi interpretacjami, nowatorskimi inscenizacjami czy talentami ponad europejską miarę.
Aby rzecz bliżej nakreślić, należałoby opisać system kontraktowy, jaki obowiązywał w owym czasie. No i obowiązkowo – trzeba przywołać rewolucyjne znaczenie radia, które się przed stu laty narodziło. Teatr znalazł nowe, niewyobrażalnie wielkie sale widowiskowe. Transmisje występów artystycznych, spektakli teatralnych, koncertów symfonicznych – mimo szalenie przeciętnej jakości dźwięku – zrewolucjonizowały życie artystyczne, kulturalne w całym świecie. Szczecin nie był wyłączony spod tych procesów. Czy są Państwo w stanie wyobrazić sobie wasze życie – bez radia i telewizji? Sto lat ludzie nie mieli tych dobrodziejstw cywilizacyjnych. Jak żyli? Dobre pytanie.
Nas jednak interesuje dziś sam teatr, jako obiekt, organizacja biznesowa, po prostu – firma. NIe łudzę się jednak nadzieją, by realia organizowania i zarządzania teatrem, opisane przez panią Joannę Tylkowską-Drożdż, absolwentkę Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, doktora habilitowanego w dziedzinie sztuk muzycznych zainteresowały władze miasta i tak bliskiego naszemu sercu regionu. Te, jak powszechnie wiadomo, wiedzą lepiej. Wszystko.
Znane porzekadło głosi: nie od razu Kraków zbudowano. Kraków – tak, ale Szczecin to coś zupełnie innego. Szef Zarządu Regionu palcami pstryknie i już wie, jak problem teatru w mieście rozwiązać. Dlatego słowa pani Joanny Tylkowskiej-Drożdż może między bajki włożyć.
Naukowcy, artyści, idealiści.. A tu codziennie trzeba tworzyć wielkie rzeczy! Trzeba kreować, stwarzać nowe światy!
To typowy bełkot wypełniający ;pzrestzrxń pozbawioną myśli. Na takim podłożu rodzą się szalone pomysły. A my ich kosiarką krytyki i lekceważenia nie ścinamy do korzeni. Pozwalamy im bujnie kwitnąc, podlewamy, użyźniamy je naszymi pomysłami. Dahjmey się wciągnąć w manipulację i szukanie uzasadnienia decydenta by nadal pozostawał na swoim stanowisku.
Nikt nas nie pyta, jaki teatr chcemy mieć, z jakim repertuarem, gdzie go zbudować? Dlaczego? Bo tu w gruncie rzeczy nie o teatr sprawa się toczy. A o to, że „mogę nawet drugi teatr w mieście zbudować. Ja, szczeciński Kazimierz Wielki”.
Kazimierz co najwyżej może nam się jako Duch objawić. Ale my mamy duchy własne.
Te szatany to my? Niewdzięczni…